wtorek, 27 listopada 2012

6. Ziall, część 1.

Cześć. ♥
Dzisiaj kolejny Ziall. Tym razem podzieliłam tego shota na dwie części. Za kilka dni pojawia się kolejna.

Miłego czytania <3






Spojrzałem na zegarek, była dopiero szósta rano, a mi już nie chciało się spać. Tak właściwie, to nie spałem prawie w ogóle. Wstałem ociężale i poszedłem wziąć prysznic i trochę się ogarnąć.
Po godzinie wyszedłem z toalety i zszedłem na dół do pustej kuchni. Nie miałem ochoty jeść. Zrobiłem sobie herbaty i usiadłem w fotelu, patrząc tępo w ścianę. Nie miałem już siły nic robić, najbardziej na świecie pragnąłem zasnąć i nigdy się nie obudzić. Nie umiałem tak po prostu być silny. To mnie przerastało. 
Bałem się, ale to zrobiłem. Wszedłem na mojego twittera i dodałem posta, tak jak kazał mi menadżer - że niby wszystko jest okej. Już po chwili zobaczyłem przerażające posty.

xAnabellx : "I po co tu wszedłeś? Nikt nie chce czytać Twoich żenujących tweetów! Jesteś niepotrzebny!"
Cassie909 : "Kolejny idiota, który zaśmieca twittera GÓWNEM!"

Poniższy tweet sprawił, że do oczu napłynęły mi łzy.

Lily112 : "Jesteś brzydki, gruby i nic nie potrafisz! Łudzisz się, że masz talent, ale to na nic. Jesteś nieudacznikiem!"

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, co wywołało u mnie wzdrygnięcie. Zamknąłem szybko laptopa i wytarłem łzy, które zdążyły spłynąć po moich policzkach. Wstałem i powoli pokierowałem się do przedpokoju, spojrzałem przez wizjer i otworzyłem drzwi. 
-Cześć. - powiedział Zayn, wchodząc.
-Hej. - odparłem cicho i zamknąłem za nim drzwi. Chłopak mocno mnie przytulił, a ja już nie wytrzymując wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. 
-Byłeś na twitterze? - zapytał prosto z mostu. Nie odpowiedziałem, nie musiałem. Po chwili sam się odezwał. - I po co? Po co tam wchodzisz?
-Muszę.
-Nie, Niall! Nic nie musisz, rozumiesz?
-Ale On mi kazał.
-Nie obchodzi mnie to. Jeśli masz być taki cały czas to tam nie wchodź.
-Ale Zayn... - uspokoiłem się trochę i odsunąłem od niego. Patrzył w moje oczy ze zmartwieniem i troską. To właśnie Malik przychodził do mnie codziennie i sprawdzał, jak się trzymam. Jemu mogłem powiedzieć wszystko, dosłownie. Był moim wsparciem, nie wiem, czy dałbym radę bez niego.
-Nie ma żadnego ale. Już tam nie wchodź, dobrze?
-To nic nie zmieni. Oni mnie nienawidzą. - wypowiadając te słowa, czułem jak łzy wypływają ciurkiem z moich oczu. Nigdy nie wiedziałem, dlaczego ludzie mnie tak nie lubili. Zawsze starałem się być miły, dobry i dawałem z siebie wszystko. Najwidoczniej to za mało, może faktycznie byłem nieudacznikiem...
-Niall do jasnej cholery! Przestań! - odsunął się ode mnie i zdjął kurtkę. Pociągnął mnie do kuchni i usadził przy stole.
-Przepraszam. - wyszeptałem, chowając twarz w dłoniach. Chłopak ukucnął przede mną i odsunął dłonie z mojej twarzy.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem krzyczeć. Już dobrze. - wytarł wierzchem dłoni łzy, spływające po moich policzkach. - Nie płacz, proszę. Nie mogę na to patrzeć. 
Wziąłem kilka oddechów, starając się uspokoić. Mój przyjaciel wyprostował się i pokierował się w stronę lodówki.
-Nie jestem głodny. - powiedziałem.
-Musisz coś jeść.
-Ja wiem... ale jeszcze nie teraz.
-Niall. Wczoraj mówiłeś to samo.
-Jutro.
-Dzisiaj.
-Jutro, obiecuję.
-Ale na pewno jutro.
-Na pewno.
-No dobrze. 

2 godziny później.
Leżałem pod kocem wtulony w Zayna i patrzyłem w jakieś kreskówki. Lubiłem je, ale do końca nie byłem pewny co oglądałem. Nie potrafiłem się na tym skupić. Po pierwsze, miałem w głowie tweety tych dziewczyn, a po drugie Zayn. On tak pachniał i był taki ciepły. Bardzo lubiłem się do niego przytulać. Czasami nawet, udawałem, że źle się czuję, aby mnie przytulił. Ale to było kiedyś, jak wszystko było w porządku. Teraz już nic nie jest w porządku.

***

Każdego dnia było coraz gorzej. Przychodziłem do Nialla o świcie i starałem się nim opiekować jak najlepiej. Nie robiłem tego, bo mi kazali, robiłem to, bo chciałem. Martwiłem się o niego cholernie i za wszelką cenę pragnąłem mu pomóc. Tylko problem w tym, że nie wiedziałem jak. Przytulałem go, gdy płakał, siedziałem obok niego, leżałem z nim, oglądając telewizję. Chciałem mu udowodnić, że jednak ktoś przy nim jest i kocha go całym sercem. Oczywiście, Liam, Harry i Lou też go odwiedzali, ale raz na tydzień, czasem może dwa. Ja jednak nie chciałem opuścić ani jednego dnia. Ja po prostu pragnąłem przy nim być bardziej niż cokolwiek innego. Traktowałem to jak obowiązek, ale też przyjemność. Uwielbiałem spędzać czas z Niallem, ale ciężko było mi patrzeć na jego łzy i cierpienie. Może dlatego tak bardzo chciałem mu pomóc.
-Niall?
-Tak?
-Powiedz mi... Co ja mam zrobić?
-Co masz na myśli?
-Co mogę zrobić, aby było lepiej. - chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz od miesięcy uniósł kąciki ust ku górze.
-Z każdym dniem jest lepiej.
-Dlaczego ja tego nie widzę? Nic nie jesz, płaczesz, jesteś nieobecny.
-Pomagasz mi, ja to czuję.
-Problem w tym, że własnie nie wiem jak Ci pomóc.
-Wystarczy, że jesteś. - Blondyn poszerzył swój uśmiech, na co ja zareagowałem tym samym. Tak bardzo uradowałem się, że w końcu z czegoś się cieszył. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, pochyliłem głowę i pocałowałem go w czoło. Kochałem go najbardziej na świecie. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby wszystko wróciło do normy. W końcu Niall był moim przyjacielem.
Gdy oderwałem usta od jego skóry i wróciłem do poprzedniej pozycji zauważyłem, że jego oczy były zamknięte.
-Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym. - odpowiedział, unosząc powieki do góry. Byłem nieco zdezorientowany, ale też zaintrygowany. 
-Najlepszym?
-Kiedy jesteś obok, wszystko jest zupełnie inne.
-To znaczy?
-To znaczy, że sprawiasz, iż mam ochotę żyć.

piątek, 23 listopada 2012

5. Ziall.

Cześć wszystkim :)
Dawno mnie tu nie było. Za to, że zawiesiłam na jakiś czas Larrego, postanowiłam popisać trochę imaginów. Jakoś tak mam, że gdy brak mi weny na opowiadanie, mam pomysły na shoty. Mam nadzieję, że choć troszkę poniższy się Wam spodoba, hm? Co o nim sądzicie? ;>





Wszedłem do domu, zamykając za sobą drzwi. Byłem zmęczony i znudzony wykonywaniem codziennie tych samych czynności. Jak zwykle szkoła, w której tylko tracę czas. Większości lekcji w ogóle nie powinno być, bo i tak gówno mi dają. Na dodatek Ci wszyscy ludzie... pozerzy. Myślą, że są tacy fajni, bo ubierają się w drogie ubrania i mieszkają w ogromnych, luksusowych domach. Co z tego, skoro mają przyjaciół tylko dlatego, bo istnieją? Nienawidzę tej szkoły, nienawidzę tego miejsca. Mam dość tych sztucznych uśmieszków i chwalenia się tym, że co tydzień dostaje nowy telefon. Mam jeden od dwóch lat i jest mi z tym dobrze. Dla innych jest to odrzucające i co najmniej dziwne, dla mnie zdecydowanie normalne. 
Poszedłem na górę i zamknąłem się w swoim pokoju. Puściłem muzykę i przysiadłem nad biurkiem, aby jak najszybciej zrobić lekcje i mieć spokój. Nie mam wiele na jutro, więc tym bardziej wolę zrobić to szybciej. 

2 godziny później.
Pouczyłem się, zjadłem obiad z rodzicami, po czym wróciłem do pokoju. Podszedłem do okna i spojrzałem na pustą ulicę. Niby zwykły widok, lecz dla mnie to było coś, co mnie tu trzymało. Już nie raz miałem ochotę stąd uciec i nigdy nie wrócić. Nie byłem zbytnio związany z moimi rodzicami, kochałem ich oczywiście, ale gdybym uciekł nie szukali by mnie długo. Uwielbiałem jednak patrzeć w okno, gdy był już zmierzch. Ulica lekko błyszczała od małych kropli deszczu, za niewielką, zieloną górą, wznosiły się bujne lasy, które łączyły się z linią nieba. Może to banalne i głupie, ale mogłem patrzeć na to godzinami. Jednak nie było to zajęcie, które wystarczyłoby mi na całe życie. Nie myślcie, że byłem samotny. Nie, miałem przyjaciela. To nic, że jednego, to nie był dla mnie problem. Lepiej mieć jednego, prawdziwego niż setki fałszywych. Miał na imię Zayn. Bardzo lubiłem spędzać z nim czas, był inny niż wszyscy. Ale był kłopot, który męczył mnie, gdy tylko się nudziłem. Nie miałem odwagi sam do niego zadzwonić, zawsze gdy chciałem to zrobić bałem się, że mu przeszkodzę lub będę się narzucać. Zawsze czekałem, aż to on zadzwoni lub zapuka do moich drzwi. Nie umiałem inaczej, po prostu to przerastało moje możliwości.
Z namysły wyrwał mnie specyficzny dźwięk wibracji mojego telefonu. Z uśmiechem na twarzy już chciałem odebrać, gdy zorientowałem się, że to sms. Pewnie kolejna głupia reklama. Tak przynajmniej myślałem, jednak był to ktoś zupełnie inny...

Od: Zayn "Dlaczego nie zadzwonisz?

Byłem totalnie zaskoczony, bo nigdy nie pytał, dlaczego do niego nie dzwonię.

Do Zayn "Nie chcę Ci przeszkadzać."

Już po minucie dostałem odpowiedź.

Dd Zayn "Wiesz, że nigdy mi nie przeszkadzasz."

Do Zayn "No nie wiem. Wolę się nie narzucać."

Od Zayn "Oh przestań. Nie narzucasz się ani nie przeszkadzasz. Przecież ja nawet nie mam, co robić."

Do Zayn "To znaczy?"

Tym razem na odpowiedź czekałem trochę dłużej.

Od Zayn "To znaczy, że się nudzę całymi dniami. Wracam ze szkoły i nie mam co robić."

Do Zayn "To dlaczego nie zadzwonisz?"

Od Zayn "No wiesz... ja nie chcę przeszkadzać.."

Do Zayn "Hah, spotkamy się?"

Od Zayn "Ok. Jestem sam w domu, także czekam :)"

Zszedłem na dół, ubrałem buty i narzuciłem na siebie kurtkę. Nie miałem daleko do Malika, mieszkał na tej samej ulicy. Rzuciłem szybko rodzicom, żeby na mnie nie czekali i wyszedłem.

***

To dziwne... podobno jestem lubiany i taki popularny w szkole, a jakoś w to nie wierzę. Nie uważam, żeby chichotanie na mój widok i zalotne spojrzenia oznaczały, że jestem rozpoznawalny. To zawsze powtarzał mi Niall. Nie mam się, co martwić, bo przecież ludzie mnie lubią, a w szczególności dziewczyny. Tylko dla mnie to nic nie znaczyło, nie obchodziło mnie, co myślały o mnie dziewczyny. Dla mnie liczyło się zdanie mojego przyjaciela, z blond farbowanymi włosami i nieziemsko pięknymi, błękitnymi oczami. Uwielbiałem patrzeć w jego oczy, to mnie uspakajało. Nie rozumiałem jednak, dlaczego nigdy do mnie nie dzwonił...
Usłyszałem pukanie do drzwi, więc czym prędzej poszedłem je otworzyć.
-Cześć. - powiedział blondyn z uśmiechem. Zaprosiłem go do środka i przytuliłem na powitanie.
-Hej. - uśmiechnąłem się, bo gdy tylko go widziałem, moje kąciki ust podnosiły się do góry.
Gdy już Niall się rozebrał, poszliśmy do salonu, włączyłem film i usiadłem obok niego na kanapie.
-Co tam u Ciebie? - zapytałem.
-Nic nowego... rodzice nawet nie zauważyli, że wyszedłem.
-Może i lepiej? - zaśmiałem się.
-Co masz na myśli?
-Zostaniesz... na noc?
-Ale... a moje rzeczy do szkoły?
-Podejdziemy do Ciebie rano.
-No.. no okej. Coś się stało?
-Nie, dlaczego?
-Nigdy nie prosiłeś, abym u Ciebie spał.
-Jak nie chcesz to nie nalegam.
-Oj przestań. Wiesz, że chcę. Znaczy no, że mogę zostać i w ogóle. - na jego policzkach ukazały się słodkie rumieńce, które nieco mnie rozśmieszyły. Przyciągnąłem go do siebie i pozwoliłem, aby położył głowę na moim torsie.
-Spokojnie. - powiedziałem, szczerząc się od ucha do ucha.
-No ale nie chodziło mi o to, że wiesz...
-No już spokojnie. Rozumiem Cię. - chłopak wtulił się we mnie mocniej i nieco zmienił pozycję, aby było mu wygodniej. Bardzo lubiłem, gdy mnie mnie przytulał. Jego dotyk koił. 
-Co będziemy robić?
-Najpierw mi wytłumacz, dlaczego nigdy do mnie nie dzwonisz.
-No już pisałem, nie chcę się narzucać.
-Jasne.
-Mówię poważnie. - Niall podniósł się i spojrzał w moje oczy. Wierzyłem mu, więc przytaknąłem głową. Już chciał wrócić do poprzedniej pozycji, gdy zatrzymałem go, kładąc dłoń na jego podbródku. -Hm? - zapytał.
-Nic. Ja po prostu... lubię Twoje oczy. - jego policzki znowu stały się czerwone, na co cicho się zaśmiałem.
-Czy zawsze musisz doprowadzać mnie do takiego stanu? - zapytał z lekką pretensją w głosie.
-Jakiego?
-No... takiego. Rumienię się.
-To słodkie.
-Nie prawda. - opuścił głowę, lecz ja po chwili uniosłem ją ku górze.
-Dlaczego się rumienisz? Dlaczego tak reagujesz, Niall?
-Nie wiem... skąd mam wiedzieć?
-Nie powinieneś tak reagować, gdy powie to dziewczyna?
-Nie wiem. - odpowiedział po kilku sekundach i spuścił głowę. Tym razem nie podnosiłem jej już ku górze.. Coś było na rzeczy, coś było nie tak. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, a tym bardziej myśleć.
-Niall...
-Tak? - zapytał cicho.
-Coś się stało? Chcesz mi o czymś powiedzieć?
-Nie, Zayn. - czułem się niezręcznie, bardzo. Jednak... chciałem coś zrobić, wiedziałem, że to było głupie, ale nadszedł czas, gdy byłem gotów. Położyłem delikatnie dłoń na policzku Nialla, gładząc kciukiem jego powierzchnie. Chłopak uniósł oczy ku górze i spojrzał nieświadomy tego, co zamierzam. Nie pytał, czekał aż sam wyjaśnię. Wiedział, że zacznę, kiedy będę gotowy. 
Minęło kilkanaście sekund, a ja nie mogłem oderwać dłoni od jego gładkiej, ciepłej skóry. Ona już nie koiła, lecz nakręcała do działania. Działania, które było złe i nigdy nie powinno się stać, jednak chciałem... nie, ja musiałem spróbować. Patrzyłem cały czas prosto w niebieskie oczy przyjaciela i zacząłem pochylać się w jego stronę. Miał przestraszone oczy, a jego tęczówki błyszczały... tak błyszczały. Cieszyło mnie to.
Ująłem jego twarz w obie ręce, zbliżając się jeszcze bardziej. Dzieliły nad zaledwie trzy centymetry. Zauważyłem, jak chłopak patrzył to w moje oczy, to na moje usta. Cieszyłem się, nie było tego widać, lecz w środku szalałem. Po chwili zlikwidowałem odległość między nami, przykładając delikatnie swoje wargi do jego. Były miękkie, podobało mi się to. Musnąłem je z mlaśnięciem i poczułem przyjemność. Pragnąłem więcej, więc powtórzyłem czynność kilka razy, czując się coraz lepiej. Niall nie zaprotestował, lecz także nie odwzajemniał mojego pocałunku. Było mi głupio, choć czułem się jak w niebie. Odsunąłem się, nie chcąc działać na przekór jemu, może nie miał odwagi przestać.. Jednak gdy tylko się wyprostowałem, chłopak przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Wzdłuż moim pleców przeszły paraliżujące ciarki, a spontaniczna sytuacja zwiększyła moje podniecenie. Muskaliśmy swoje wargi i z każdą chwilą czuliśmy się swobodniej. Rozchyliłem delikatnie usta, a język Nialla wślizną się do mojej buzi. Nigdy nie sądziłem, że to mogłoby być tak przyjemne. Czułem się cudownie, miałem ochotę pisnąć z zachwytu. Nasze języki wiły się wokół siebie, co sprawiało, że robiło mi się potwornie gorąco. Blondyn usiadł okrakiem na moich kolanach, a ja przyciągnąłem go jeszcze bliżej, sprawiając, że nasze krocza się dotknęły. Jęknąłem z podniecenia wprost do jego ust, a chłopak momentalnie się ode mnie odsunął. Patrzyliśmy na siebie, oddychając ciężko, nasze twarze były czerwone. Bałem się. Bałem się, że powie, że to było głupie, nieodpowiedzialne, że to nic dla niego nie znaczyło. 
-Zayn... - wydukał. Nic nie odpowiedziałem. Nie chciałem tego słuchać. Bałem się odrzucenia. Jednak po minucie chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach dojrzałem pożądanie. - To było... cudowne.